Jakie danie najbardziej się Wam kojarzy z hiszpańską kuchnią? Tortilla, paella, a może tłuściutkie churros? Jeśli jeszcze nie próbowaliście – zachęcam, ale pamiętajcie, że nie ma jednej kuchni hiszpańskiej. Jest za to ta regionalna: Valencia słynie właśnie z paelli pełnej owoców morza (mariscos), a Andaluzja z chłodnika z ogórków i pomidorów o wdzięcznej nazwie gazpacho. Jeśli kiedyś będziecie w Hiszpanii polecam poszukać targów kulinarnych (ferias gastronómicas) i nasycić się przysmakami z wielu różnych zakątków.
Posiłki hiszpańskie różnią się od tych polskich nie tylko pod względem czasu ich spożywania, ale też typu produktów używanych do ich przygotowania. Śniadanie (desayuno) to zwykle coś słodkiego. Żeby jeszcze żwawiej ruszyć w świat popijają to kawą. Hiszpanie jednal szybko wytracają podbitą cukrem energię i muszą mieć czas na kolejny posiłek (almuerzo), zatem w czasie dwugodzinnej siesty udają się zwykle na obiad z kolegami z pracy.
Najważniejsze jednak dopiero przed nami. Miasta budzą się dopiero wieczorem, kiedy na ulice wypadają matki z dziećmi z szaleństwem w oku i głodem w brzuchu, by zjeść upragnioną kolację (cena). Całe rodziny lub grupy przyjaciół spotykają się, aby przez czasem nawet kilka godzin jeść, pić i śmiać się. Jeśli zgłodnieją zawsze mogą się dopchać nierzadko wybornymi przekąskami o nazwie tapas. Mają przecież czas. Szkoła i urzędy działają dopiero od 9… I komu lepiej?